Dzień 9

Rano zauważyłem warsztat z szyldem Honda więc postanowiłem zmienić olej w silniku. Taka umowa, że po tysiącu kilometrów my wymieniamy. Poszło gładko. Cena 25 zł za motocykl a my w tym czasie śniadanie zjedliśmy.

Trudno rano kawy się napić. Aż trudno uwierzyć. Tak samo jak prawie nie można rano zjeść ryżu, tylko makaron. Więc sobie kupiłem bardzo smaczny napój jogurtowy.

A potem już w drogę. Bocznymi drogami, pięknymi ale całkiem uczęszczanymi. A na niektórych odcinkach już przekształcone w drogi główne.

Co półtorej godziny przerwa na odpoczynek czyli najczęściej na kawę.

Kawa z jogurtem
Kawa z zagęszczonym mlekiem

I dalej w drogę. To jest wyprawa motocyklowa i tu się głównie podziwia świat jadąc.

W porze obiadowej przerwa, ryż już jest dostępny. Co wioska to kobiety w swoich lokalnych strojach.

Po obiedzie ruszamy i trafiamy na godzinny odcinek budowy drogi. Okropny okres, ciężarówki, kurz, błoto, piach. Przypomniała mi się podróż przez Mongolię.

Ale nasz nocleg jest za to w bardzo ładnych okolicznościach. Zostaniemy tu dwie noce, żeby się zregenerować.

Nasza pozycja

Dzień 8

Długi dzień. Ruszyliśmy około ósmej a dojechaliśmy po osiemnastej.

Poniżej zdjęcia z drogi

Solidne śniadanie. Starczyło na długo.

Pierwsza część dnia. Cały czas zamglone powietrze wilgotne i upał. Pomnik Ho Chi Minh razem z naszymi motocyklami.

Południe. Oczywiście potężna kawa. Trafiliśmy na wypadek i działania policji. Uprawy ryżu są wszędzie tak samo jak cmentarze czy pojedyncze groby losowo rozsiane. Również lasy i uprawy bambusa, który traktowany jest jak budulec.

Wczesne popołudnie. Wjazd do miasta Bao Lac. Kobieta w lokalnym ubraniu. Potem długa jazda wzdłuż rzeki.

Późne popołudnie. Wjazd na drogę do Ha Giang i skrajnie ubogie domostwa po drodze. Niewyobrażalne ubóstwo.

Przed zachodem i złota godzina. Kapitalna droga. Jedna z ładniejszych jakimi miałem okazję jechać.

Na koniec dnia jesteśmy w Dong Van