Wlasciwie to powinien być nudny dzień, ale nie był.
Po pierwsze pakowanie obozowiska w Chamonix. Wszystko mokre od rosy i twarde od niskiej temperatury. Rano 12 stopni a w nocy chyba 7. Spałem w takiej ilości ubrań, że ledwo wszedłem do śpiwora. Pomimo tego zmarzłem jak diabli.
Droga przez Albertville jest piękna, kręta, niekiedy aż za bardzo. Dojeżdżamy do Col du Mont Cenis. To przełęcz na wysokości około 2100 m npm. Droga ta jest wspaniała. Nie słyszalem o niej wcześniej i nawet trochę mi wstyd. Jazda zarówno pod górę jak i zjazd jest klasy światowej.
Jest 32° ciepła. Jedzie się ciężko. Jedziemy przez miasteczka, omijamy atostrady. Na postojach moczę sobie koszulkę pod kranem. Daje to chwilową ulgę ale szybko schnie.
Dojeżdżamy na kemping w miasteczku Galliate. Losowy wybór a okazało się, że świetny. Jest basen i bar fajny. Możemy się ochłodzić po naprawdę gorącym dniu w siodle.
Relaks przy basenie do nocy, a potem do namiotu. Jest ciepło, w nocy będzie 18 stopni. Komfort.