Dzień 9 Villorba

Dziś dzień ciekawy, ponieważ odłączam się od grupy.

Pożegnalna fotka

Chłopaki – Sławek i Marek (Slawoy i Siorbak) jadą na północ wzdłuż jeziora Garda po jego wchodniej stronie. A ja pojadę na wschód. Miejscem rozstania jest Sirmione. Piękny cypel na południu Gardy. To bardzo luksusowe miejsce. Przejechaliśmy je ale nie było jak się spokojnie zatrzymać. Jest niedziela i chyba całe Włochy tu zjechały. Tysiące ludzi. Wszystkie miejsca zajęte. Temperatura 36 w cieniu. Wentylatory w motocyklu nie gasną. Stoimy w korku. Jest nie do wytrzymania gorąco.

Pijemy pożegnalną kawę w przewiewnej restauracji nieco dalej i rozjeżdżamy się.

Sławek
Marek

Tam gdzie jadą chłopaki prawdopodobnie będzie padać a na pewno będzie dość chłodno. Ja już tego nie chcę. Nie chcę namiotowego chłodu i deszczu. Przez ponad tydzień codziennie rozkładałem i składałem namiot, często w deszczu a niemal zawsze mokry od porannej rosy. Te kilka ostatnich dni chcę pobyć we względnym luksusie jaki daje pokój hotelowy oraz chcę jechać bez deszczu. Wolę upał niż deszcz. Biorąc pod uwagę fakt, że chłopaki wracają do Świnoujścia a ja do Warszawy, postanowiłem pojechać inną drogą, która powinna dać mi to o czym wspomniałem powyżej.

Dlatego właśnie Sirmione było tym miejscem, w którym nasze drogi się rozeszły.

Jechałem monotonnie do godziny 16 a następnie w miejscu gdzie mnie ten czas zastał, przy pomocy Booking zamówiłem nocleg. Jest świetnie. O to mi właśnie chodziło.

Mój nocleg