Dzień 10 Bratysława

Niewiele można dziś napisać. W nocy lało i grzmiało. Rano także deszcz, prognozy deszczowe na całą drogę. A tu się okazuje, że godzinę przed wyjazdem przestało padać. W takim razie wyruszyłem. I tak jechałem a po lewej stronie i prawej niebo czarne od deszczu. I tak przez setki kilometrów. Pofartowało mi się.

Po drodze zarezerwowałem nocleg w Bratysławie.

Mało dziś jadłem, dlatego skorzystałem z pizzerii obok noclegu a potem z pubu nieopodal, gdzie wypiłem niezwykle smaczne piwo Maurus.

Pozycja na koniec dnia